niedziela, 14 grudnia 2008

Święto Namiotów w Izraelu

Uradowałem się gdy mi powiedziano Do domu Pana pójdziemy!
Stanęły stopy nasze w bramach twych o Jeruzalem...

Oj uradowałam się i to bardzo! Myślę, że nie tylko ja, ale Ewa i Mariusz, którzy byli tam ze mną, również.

Nie był to taki zwyczajny wyjazd, nie była to wycieczka (choć był też czas na zwiedzanie) ani pielgrzymka.

Jechaliśmy tam wraz z grupą 50 osób w określonym celu - na Święto Namiotów, aby uwielbiać Naszego Boga, radować się Jego Dobrocią i dziękować za Łaskę, której pokłady są niewyczerpalne.

Tak też się stało. Od 13 do 20 października 2008 roku, dzień w dzień, godzina w godzinę, minuta w minutę, sekunda w sekundę trwało Uwielbienie.

Co się wtedy działo? - nie da się tego opisać w kilku zdaniach (może ktoś to kiedyś opisze w jakiejś książce?!), zainteresowanych, a raczej ciekawych informuję, że śmiało można się z nami kontaktować - z niewymowną przyjemnością opowiemy co przeżyliśmy.

Jak już wspomniałam, oprócz duchowych doświadczeń, które niczym powietrze przenikały wszystko co robiliśmy podczas tych 10 dni (od wspólnych posiłków rozpoczynając, a na zakupach i rozmowach z ludźmi tam mieszkającymi skończywszy), mieliśmy też okazje pozwiedzać to niezwykłe miasto (szczególnie jego starą część ).
Spacery ulicami Jerozolimy, widok ortodoksyjnych Żydów i obserwowanie ich codziennego życia, na długo (jeśli nie na zawsze) pozostaną w naszej pamięci.


Teraz, kiedy razem wspominamy dni, które są za nami i myślimy o dniach, które są przed nami, w sercach naszych znalazła miejsce nowa wspólna myśl: ZA ROK W JERUZALEM.

niedziela, 16 listopada 2008

Moja Kambodża

Pan spogląda z nieba,
Widzi wszystkich ludzi.
Z miejsca, gdzie przebywa,
Patrzy na wszystkich mieszkańców ziemi,
On, który ukształtował serce każdego z nich,
On, który uważa na wszystkie czyny ich.
Ps. 33, 13-15

Jak glina w ręku garncarza - tak czułam się przez lata, kiedy tylko czekałam na moment, w którym będę mogła nie tylko o tym kraju słyszeć, o nim czytać, ale go oglądać.

161 035 km2, zaledwie 14 mln ludzi, a Czerwoni Khmerzy to pewnie pierwsze skojarzenie.

Trzy miesiące w tym kraju pokazały jego piękno objawione nie tylko w majestatycznym i zapierającym dech w piersiach Angor Wacie, ale również w cudnych plażach, niezliczonych palmach kokosowych, egzotyce owoców... ale przede wszystkich w pięknych ludziach, którzy swoją życzliwością, ciepłem, otwartością i powalającym uśmiechem ujmują.

Uczenie młodych ludzi angielskiego (6 tygodni w Don Bosco Hotel School) to była czysta przyjemność. Szacunek, który z racji nauczyciela mi przysługiwał czasami mnie przerastał.

To, co dla człowieka Zachodu staje się "chlebem powszednim", tam jest rzadko spotykane. Pralka? - raczej pranie ręczne; wanna? ciepła woda? - raczej przyjemna i orzeźwiająca kąpiel na zewnątrz w deszczówce... telefon komórkowy mimo, że już obecny to wciąż ustąpić musi rozmowom w cztery oczy; samochody? - w mniejszości, to motor i drogowe szaleństwo na drogach wiodą prym; chleb? - zdecydowanie ryż i ryba i to o każdej porze dnia i nocy!

Biedy trudno nie zauważyć, nie przejąć się, nie wzruszyć... a jednak ich ubóstwo nie raz mnie ubogacało. Mając niewiele potrafią być radosnym narodem. Nie słychać narzekania. I czas - jakby płynął tam inaczej, spokojniej.

Mój Bóg jest wierny. On doprowadził moją sprawę do końca, choć wydaje mi się, że ten rozdział mojego życia będzie miał jeszcze ciąg dalszy...

sobota, 14 czerwca 2008

Grillujemy!

Czerwiec to z pewnością czas grillowania. Jakże moglibyśmy tego nie wykorzystać, aby spotkać się z sąsiadami z naszego osiedla i razem spędzić czas, ciesząc się dobrym jedzeniem, wybornym towarzystwem i smacznymi rozmowami?

Termin wybraliśmy już wiele wcześniej, ponieważ chcieliśmy, aby jak najwięcej osób mogło u nas gościć, a także dlatego, że zaprosiliśmy kilku przyjaciół z Kalisza, którzy pomogli nam zorganizować ten czas, zadbali o dobrze wypieczone potrawy, umilali przegryzanie kiełbasek oraz pogawędki rewelacyjną muzyką na żywo i swoim towarzystwem wnosili dużo pogody ducha (dzięki za Waszą pomoc!). Już na tydzień przed grillem pogoda zaczęła się źle zapowiadać, więc modliliśmy się. Gdy nadeszła sobota, sporo chmur uciekło, a słońce, ku naszej radości, mogło zaszczycić nas swą obecnością.

Czas minął smacznie i szybko. Wywiązało się także kilka ciekawych rozmów o Bogu, a nasz zespół muzyczny z młodymi (i nieśmiałymi) wokalistkami uraczył nas piękną piosenką o Bożej miłości.

Dziękujemy Bogu, szanownym gościom oraz wszystkim, którzy wsparli nas swoją pomocą i modlitwą!