Stanęły stopy nasze w bramach twych o Jeruzalem...
Oj uradowałam się i to bardzo! Myślę, że nie tylko ja, ale Ewa i Mariusz, którzy byli tam ze mną, również.
Nie był to taki zwyczajny wyjazd, nie była to wycieczka (choć był też czas na zwiedzanie) ani pielgrzymka.
Jechaliśmy tam wraz z grupą 50 osób w określonym celu - na Święto Namiotów, aby uwielbiać Naszego Boga, radować się Jego Dobrocią i dziękować za Łaskę, której pokłady są niewyczerpalne.
Tak też się stało. Od 13 do 20 października 2008 roku, dzień w dzień, godzina w godzinę, minuta w minutę, sekunda w sekundę trwało Uwielbienie.
Co się wtedy działo? - nie da się tego opisać w kilku zdaniach (może ktoś to kiedyś opisze w jakiejś książce?!), zainteresowanych, a raczej ciekawych informuję, że śmiało można się z nami kontaktować - z niewymowną przyjemnością opowiemy co przeżyliśmy.
Jak już wspomniałam, oprócz duchowych doświadczeń, które niczym powietrze przenikały wszystko co robiliśmy podczas tych 10 dni (od wspólnych posiłków rozpoczynając, a na zakupach i rozmowach z ludźmi tam mieszkającymi skończywszy), mieliśmy też okazje pozwiedzać to niezwykłe miasto (szczególnie jego starą część ).
Spacery ulicami Jerozolimy, widok ortodoksyjnych Żydów i obserwowanie ich codziennego życia, na długo (jeśli nie na zawsze) pozostaną w naszej pamięci.Teraz, kiedy razem wspominamy dni, które są za nami i myślimy o dniach, które są przed nami, w sercach naszych znalazła miejsce nowa wspólna myśl: ZA ROK W JERUZALEM.